Michał Tusk sprawia na mnie wrażenie człowieka ambitnego, z pasjami, otwartego i uczciwego. Jego pech polegał na tym, że moment gdy wrzuca się w życiu gaz do dechy by coś osiągnąć zbiegł się z sukcesem osobistym jego ojca w polityce. I zleciały się hieny. Zaczęły go traktować jak mięso armatnie. Ktoś go komuś "powierzył" w Amber Gold jak depozyt. Ktoś wymyślił bajkę o kasie w reklamówce z Biedronki.
Dzieci VIP-ów są narażone. Na podchody, korupcje, udawaną bezinteresowność a nawet zamachy i porwania. Nie są bezimiennymi Janami Kowalskimi.
Paradoks polega na tym, że im uczciwsze podejście takiego człowieka do życia, myśl by nie wchodzić na szczyt po plecach ojca tym bardziej jest narażony na zagrożenia. Bo szuka kontaktów, możliwości, biznesów i okazji i zamiast normalnej reakcji spotyka się z fałszywymi postawami i myśleniem: o ho! to TEN! z TYCH! I dostaje oferty, atrakcyjne propozycje ale nie dlatego, że ma super pomysł czy jest super kompetentny tylko dlatego, że ktoś kombinuje co tu można ugrać.
Dzieci VIp-ów powinny być przez służby przeszkolone pod tym kątem.
A rodzice powinni pamiętać, że dlatego zarabiają dużo by rekompensować dzieciom to co tracą na byciu synem Cezara.