To miał być spokojny dzień. O 8:41 obudził mnie jednak telefon. Dzwoniła znajoma pracująca w Google. - Mam dość! Wiesz co te Ukraińce robią? Łażą po tych galeriach, cykają fotki i oznaczają w Google Maps. Czasem w jednym miejscu jest nawet do 20 znaczników! Już musieliśmy wyrzucić 3 monitory, bo przepaliły się tam gdzie świeciły się te znaczniki całą dobę! Chłopaki mdleją, nie nadążają ich usuwać. A one ciągle się pojawiają! -. Poszedłem sprawdzić do pobliskiej galerii handlowej. Rzeczywiście, bezrefleksyjne rozchichrane gęby, aparaty w dłoniach, torby pełne ciuchów. - Chwała Ukrainie a gierojom chałwa - pomyślałem. Przechodziłem obok fast foodu, tam też byli. Matka z małym dzieckiem nie mogła doczekać się aż kolejka się ruszy, była dziesiąta. - Mamo, jestem głodny - błagalnie rzekł chłopczyk. - Musimy poczekać - odpowiedziała matka udając spokój i gładząc go po główce. Nagle wyrżnąłem o podłogę. Poślizgnąłem się na czymś twardym co leżało na podłodze. Na chwilę straciłem przytomność. Gdy otwierałem oczy, zauważyłem, że przedmiot na którym pojechałem jak na łyżwie to kalkulator. Obok stał cały śmietnik, z którego kipiały kalkulatory. Zza rogu wyszedł Mateusz Morawiecki, podał mi szklankę wody. - To poniekąd moja wina. Przepraszam - zwrócił się do mnie. Dopiero jak zauważyłem strażnika miejskiego wręczającego mandat siwemu mężczyźnie zrozumiałem. Tak. To była twarz komisarza Komisji Europejskiej, Niemca. Zaczerwieniona twarz. - Hehr komisar! Kalkulator do elektrośmieci, nie do zmieszanych - . Oni porzucili kalkulatory jak wzywał Premier. Nie ukrywam, że w mym oku pojawiła się łza. Obok śmietnika pojawiły się Ukrainki, które spotkałem dzień wcześniej w dyskotece w Dobczycach. Zaczęły ładować do worków kalkulatory. - Co robicie? -zapytałem. - Nasza koleżanka z pracy prosiła by jak zobaczymy coś cennego, byśmy jej przyniosły. Jest Rosjanką, jej mąż walczy przeciw nam, ale Papież prosił byśmy się pojednały. Ma już pralkę z Mariupola i lodówkę z Buczy. A może Pan wie, jaki proszek jest dobry do plam z krwi? - zapytała jedna nich. - Proszek do pieczenia - odpowiedziałem. Nie wiem czemu tak głupio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz