Ludzie, także po stronie demokratycznej opozycji nie rozumieją czym jest wolna prasa:
1. Jak ta Olejnik mogła tak przeczołgać Grodzkiego?
2. A czemu ten Szostkiewicz dał taki tytuł felietonu o Kidawie?
3. Kącki to sojusznik PiS-u - do takiego wniosku doszedł autor listu do dziennikarza, bo coś wytknął politykom
Dziennikarze i wolna prasa kontrolują w imieniu opinii publicznej polityków. Także opozycyjnych. Nie mają być ich sojusznikami i PR-owcami a kontrolerami. Bo polityk opozycyjny też jest częścią organu władzy. Grodzki za nasze - publiczne pieniądze pojechał na narty do Włoch z ochroniarzami opłacanymi z naszych podatków. Dostaje pensję z naszych podatków. I Monika Olejnik miała obowiązek go o to szczegółowo wypytać a on miał obowiązek się wytłumaczyć przed wyborcami
Kidawa- Błońska też zarabia, jako wicemarszałek Sejmu pieniądze podatników, nawet większe niż szeregowy poseł.
W demokracji to obywatel, dziennikarz, satyryk ma prawo kontrolować, krytykować i obśmiewać polityka - który sobie taki los wybrał i oprócz tych "niedogodności" ma z tego powodu spore benefity. Nie ma obowiązku być politykiem, może sobie znaleźć inną pracę.
A my obywatele naszych pracowników - polityków będziemy oceniać, krytykować a nawet zwalniać. Nie na odwrót.
Dotyczy to także urzędników, samorządowców i każdego kto bierze pensję z naszych podatków.
Wolność Słowa - suprema lex.
OdpowiedzUsuńBoniecki pod koniec mowy wyraźnie tego dowodzi. Olejnik, Szostkiewicz, Matuzik i pewnie paru innych - chapeau bas!