Stefan Meller gdy był ambasadorem w Paryżu, odwiedził Sarkozy'ego. Ubrany w polo i jeansy, bo już wprawdzie był mianowany ale na siedzibę mera jednej z dzielnic Paryża trafił przypadkiem gdy jeździł metrem po mieście. Pisze w swoich pamiętnikach: na szczęście była klimatyzacja. Dalej wspomina, że Sarkozy ujął go tym, że paliło się w kominku. Nie żadnym sztucznym na gaz tylko takim na drewno. Klima + kominek? Dziś ekolodzy by go rozdeptali. Metro mogłoby nie pomóc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz