wtorek, 14 listopada 2023

Inauguracja

 Tego ranka Krzysztof Gawkowski – poseł elekt, przymierzany na Ministra Cyfryzacji obudził się już o świcie. Wyszedł na balkon, czekał na wschód słońca. – Tam gdzieś daleko są Chiny, Rosja. Na wschodzie rozegra się przyszłość świata – pomyślał popijając kawę z szarej filiżanki z Ikei. – Wyzwania cyfrowe też przyjdą stamtąd – układał sobie w głowie expose. Słońce wzeszło. Zaczęło razić jego oczy. Krzysztof zmarzł. Wszedł do środka. Przy okazji jak zwykle przytrzasnął sobie drzwiami od balkonu duży palec u nogi. – Na haluksy Daszyńskiego i hemoroidy Engelsa! – przeklął. Nie używał mocniejszych słów. To efekt prośby jego partnerki, wrażliwej na piękno mowy polskiej, którą szorstki język raził. Krzysztof kocha i jako mężczyzna honoru dotrzymuje danego słowa.

Krzysztof otworzył laptopa. Przejrzał pocztę.  Odpowiedział na kilka maili ale tego, na którego czekał wciąż nie było. Napisał wczoraj do Marka Zuckerberga, że nie zgadza się na nową politykę Facebooka wykorzystywania prywatnych materiałów przez portal. Chciał o tym jako przyszły minister cyfryzacji z nim porozmawiać. Czy poczuł się zlekceważony?

Krzysztof postanowił pójść do Sejmu na piechotę. Nie miał blisko ale grały w nim emocje. Inauguracja sejmu nie zdarza się często. Nowa większość. Nowa Polska. Nowe wyzwania.

Wszedł do budynku bocznym wejściem. Z zamyślenia wyrwał go kobiecy głos. – Cześć Krzyś - wołała dobiegając do niego posłanka Dziemianowicz-Bąk. Ubrana w czerwony kostim i lycrowe szare, gęste rajstopy. Dość koślawo poruszała się w czerwonych szpilkach, na co dzień wolała buty New Balance, identyfikator niedbale zwisał na smyczy na jej szyi i ciągle wkładała go pod żakiet. Wiatr zburzył jej fryzurę. Wyglądała jak Venus. – Cześć – rzekł oficjalnie Krzyszstof. – Nie widziałaś Adriana? -. – Ale którego? – No naszego Zandberga! - . Roześmiali się oboje i pomyśleli jednocześnie o prezydencie.

Przy schodach marszałek senior Marek Sawicki rozmawiał z posłem Paszykiem. – Wiesz, że Donald Tusk uczy się gry na pianinie? – zapytał marszałek senior. Poseł Paszyk tylko zmrużył oczy dając do zrozumienia, że nie rozumie i czeka na wyjaśnienie. – Chce mieć wejście jak Paderewski - . Minęły 3 sekundy i obaj ryknęli śmiechem.

Donald Tusk miał posępną minę. Drapał się w brodę. Opierał o kolumnę. Poseł Kierwiński tłumaczył mu coś i też wyglądał na zmartwionego. Panowie widać coś omawiali co było niełatwe. Stanęli chwilę w zamyśleniu. – Cześć! – powiedział do nich cicho poseł Krzysztof Śmiszek, pomachał ręką i poszedł dalej. – Cześć, hej! – odpowiedzieli. – A wiesz, co będzie robił w Sejmie Śmiszek? – zaczął Donald Tusk? – Nie… - odpowiedział kier wiński uśmiechnął się czując żart. – Będzie chodził na bosaka -. Panowie popatrzyli na siebie znacząco. – Ale na bosaka czy na Bosaka – pokazał kciukiem za siebie Kierwiński na przechodzącego z poważną miną posła Krzysztofa Bosaka. Śmiali się cicho pod nosem, ukrywając to za dłońmi, nie chcąc zburzyć uroczystego nastroju chwili. – No hej chłopaki! - . Zza kolumny pojawił się uśmiechnięty i wyluzowany Borys Budka. – Cześć! – odpowiedzieli a emocje zarówno negatywne i pozytywne z nich zeszły. – Nie rozumiem – kontynuował Borys. – Krzysiek, nie chodzi na bosaka - mówił o pośle Śmiszku. – Widziałem, miał dziś bardzo eleganckie mokasyny od Deichmanna, z bordowej skóry – tłumaczył Borys Budka. – Rzeczywiście Borys, coś nam musiało umknąć – rzekł po krótkiej lecz znaczącej chwili ciszy poseł Kierwiński. – Racja Borys, to jakieś nieporozumienie – kontynuował Donald Tusk. Panowie popatrzyli na siebie. Zabrzmiał dzwonek. Czas na salę plenarną. Panowie weszli zachowując powagę, nic nie mówili, to co mówił Borys Budka sparaliżowało ich. Odebrało mowę i zniechęciło do myślenia.

Po kilku godzinach Borys Budka wychodził wraz Donaldem Tuskiem w sejmowe kuluary. Marszałkiem został Szymon Hołownia. Panowie byli wyluzowani i uśmiechnięci. Planowali przyszłość koalicji. W tym samym czasie Szymon Hołownia czekał w swoim gabinecie marszałka Sejmu na posłów z kandydaturami na wicemarszałków. – Mam chwilę – pomyślał i sięgnął po telefon.  Trzymając nogi na biurku i kręcąc się na obrotowym fotelu wybrał numer do żony. Po kilku sygnałach usłyszał. – Noo gratuluję! – powiedziała Urszula. – No i kto jest teraz wyższy stopniem? – odpowiedział Szymon. – Wygrałeś! Pozamiatałeś. Rozwaliłeś system! To już nie mówisz: wylatuj mi z chałupy migiem? – powiedziała wyraźnie zadowolona Ula. – Zawsze wiedziałam, że nosisz buławę marszałka w plecaku -. – Tylko w plecaku – szeptał Szymon? . – Wiesz, że nie tylko kocie – rzekła namiętnym głosem Ula. – Nie wiem o której wrócę, dużo papierków i roboty – kontynuował Szymon. – Mam nadzieję, że nie zdradzasz nas z Elą? – Elą? - . Wii… -. – Witek?! Daj spokój! Musze kończyć. – rzekł Szymon. – No dobra ja też lecę, pa – odpowiedziała Urszula. – Nie wątpię, że lecisz powiedział do siebie Szymon odkładając do kieszeni telefon. Ktoś zapukał do drzwi. – Proszę – powiedział podwyższonym głosem Szymon. W drzwiach stał jego przyjaciel. Władek. Władysław Kosiniak- Kamysz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz